Krótki artykuł na temat treningu biegowego… przeprowadzonego na statku.
Chociaż moją ulubioną i główną dyscypliną, jaką chcę się zajmować (kiedy tylko będę w naszej ukochanej, pięknej Polsce) jest wioślarstwo, a do tego w 2014 roku bardziej niż w bieganiu chciałby porywalizować w kolarstwie MTB (głównie ze względu na bardzo podobną pracę mięśni nóg wykonywaną podczas pedałowania i wiosłowania, co powinno pozytywnie wpłynąć na wyniki na wodzie).
Tak miało być jeszcze tydzień temu, ale po przeczytaniu regulaminu na ultramaraton”147ultra” ze Szczecina do Kołobrzegu, to już nie jest takie pewne. Niestety bieg jest w tym samym terminie co Mistrzostwa Polski w Wioślarstwie, czyli 6 czerwca. Decyzję gdzie startować podejmę dopiero na początku maja. O 147ultra w moim wykonaniu też niedługo napiszę, może ktoś ma zamiar wystartować i skorzysta z moich doświadczeń.
Teraz najważniejsze, żeby trenować i przygotować ciało do podkręcania obrotów wraz z rozkręcaniem się sezonu startowego.
Miejsce treningu.
Statek – kontenerowiec o długości 196 m. pływa w żegludze liniowej miedzy Malezją, a Indonezją. Równik przechodzimy dwa razy w tygodniu, więc klimat równikowy. Jest bardzo ciepło i wilgotno.
Statek… czyli niezbyt dużo miejsca. Można biegać okrążenia… długość około 450 m, ale po drodze trzeba wbiec i zbiec ze schodów na dziobie, które są strome, a dziobem zawsze mocniej rzuca… dlatego kółka odpadają. Chociaż kapitan biegał kółka… jest to więc wykonalne. Za nadbudówką jest za to strasznie głośno, przez wentylatory siłowni (w tym miejscu mowa o miejscu, gdzie znajduje się silnik, z ang. engine room, nie mylić z gym ), silnik główny i agregaty, dlatego ten fragment wykreśliłem. Zostało mi około 135m z prawej i lewej burty, od końca nadbudówki do schodów na dziobie.
Wystarczy… Teraz trzeba sobie tylko wybrać, która strona jest dzisiaj lepsza. Wolę tę bardziej nasłonecznioną, a w drugiej kolejności tę od zawietrznej (czyli bardziej osłoniętą).
Statek płynie średnio z szybkością 17 węzłów (17 mil morskich/godzinę, czyli 8,5m/s, czyli 31,5km/h) i z przegłębieniem około 1,5m na rufę, co na moich 135m daje około 1m przewyższenia, co oznacza, że w jedną stronę mam zawsze pod wiatr i pod łagodną górkę, a w drugą z wiatrem i z górki.
Wykonane treningi.
Jadąc na statek wiedziałem, że jeśli tylko będzie wyposażony w siłownię, to bardziej się skupie na siłowni niż na bieganiu, ale biegać też chciałem, chociażby po to, aby nie przytyć za bardzo.
Nie lubię biegać sam… i na stadionie (no chyba, że krótkie szybkie odcinki). Tu nie mam wyboru.
Ale co można zrobić na tak krótkim odcinku, w dodatku najeżonym mnóstwem wystających elementów konstrukcyjnych statku? Prawie wszystko, tylko trzeba uważać, aby się o coś nie zabić i nie wypaść za burtę.
Oto kilka z moich treningów biegowych wykonanych na statku.
Rozgrzewka 30ʹ; bieg ciągły (z nawrotami co 135m) 45ʹ (30ʹ 5min/km i 15ʹ 4:30min/km); 20ʹ luźnego biegu.
Rozgrzewka 20ʹ; przyśpieszenia (wykonywane „pod górkę”) 10×25ʹʹmax/45ʹʹtrucht „z górki”; 15ʹ luźnego biegu; przyśpieszenia ( „pod górkę”) 10x 25ʹʹ/1ʹ trucht „z górki”; 15ʹ luźnego biegu.
Rozgrzewka 10ʹ; bieg ciągły 120ʹ na tętno 130-150.
Rozgrzewka 30ʹ; bieg kadencyjny 30ʹ (180 kroków / min, czyli po 90 na nogę); 30ʹ luźnego biegu przeplatanego skipami i podskokami.
Oczywiście treningi powtarzają się, czas treningu dopasowywany jest do godzin pracy. A siłę biegową wykonuję jako urozmaicenie rozgrzewki, biegu ciągłego lub roztruchtania.
Treningi biegowe robię tylko 2-3 w tygodniu i czasami jako rozgrzewka przed siłownią.
Poza siłownią i bieganiem trenuję na rowerku stacjonarnym (bardzo prosty model, teraz nawet nie ma licznika, bo przestał działać) i ze skakanką.
Trudności.
Czas.
Będąc na statku w pracy jest się praktycznie 24h na dobę. Wachty, manewry, prace konserwacyjne i zadania specjalne od kapitana. Poza tym zawsze może ktoś zadzwonić, że coś potrzebuje. Przez ostatnie 3 i pół miesiąca pracowałem codziennie od 8 do 14h na dobę, średnio około 11h, a te 11 godzin jest rozbite na 2-3, a czasami nawet na 4 części, oddzielone 1,2,4,6 lub 8 godzinną przerwą. Nie sposób zrobić sobie stały plan tygodnia. Nie ma też dni wolnych, ponieważ statek nie ma dni wolnych, jest non stop w podróży lub w przeładunku.
Bujanie się statku.
W strefie równikowej na szczęście jest dość spokojnie. Czasami jednak nawet tu może trochę pobujać. Statek na fali (lub od wychylenia steru) może poruszać się na boki oraz w przód i w tył w płaszczyźnie poziomej, może się obracać względem osi wzdłużnej statku, czyli bujać lub przegłębiać, czyli obracać względem osi poprzecznej statku. Może też poruszać się cały w górę i w dół. A także obracać względem pionowej osi przechodzącej przez środek statku, pokład i stępkę, jest to tak zwane myszkowanie. Zazwyczaj ruch statku na fali jest kombinacją tych sześciu ruchów. Wtedy wszystkie wystające elementy, o których wcześniej wspominałem ożywają i chcą zatrzymać biegnącą osobę. Ja mam taką ulubioną rurkę, uchwyt przy drabince. Nie wspomniałem wcześniej, że na mojej „bieżni” około 25m od końca trasy na dziobie mam dwa zakręty, pierwszy 90° w prawo, następny 90° w lewo, są blisko siebie, co umożliwia ich ścięcie. Ale „moja ulubiona rurka” też tam jest i czyha.
Kiedy statek się przechyla człowiek odruchowo ustawia się pionowo (czyli równolegle do działania siły ciężkości, a nie prostopadle do pokładu, co uchroniłoby mnie przed zbytnim i zbyt szybkim zbliżaniem się do wystających elementów) poprzez ruch w stawie skokowym i biodrach, przez co elementy statku stają się nam bliższe. Możecie to sprawdzić idąc wzdłuż jakiejś pochyłej powierzchni np. stoku narciarskiego.
Pokład jest lekko pochylony nawet jak statek stoi prosto (aby woda spływała), co powoduje dodatkowe niepożądane obciążenia dla nóg i kręgosłupa. Można to zauważyć na jednym ze zdjęć.
Deszcz.
Mokry pokład potrafi być śliski jak lód. Dlatego gdy pada lepiej zrezygnować z biegania, bo to by się mogło źle skończyć.
Brak masażystów i fizjoterapeutów. Stalowa konstrukcja statku to nie to samo co ścieżka w lesie. Biegam przez śródstopie i palce, co bardzo obciąża nogi, zwłaszcza przy piszczelach. Zazwyczaj tracę możliwość takiego biegania po przekroczeniu 76kg masy ciała, tym razem nawet przy 80kg mogłem tak biegać. Dopóki lewa noga nie powiedziała, że ma dość. Pospinane mięśnie bolały przy próbie jakiegokolwiek biegu i powodowały ból tkanki okostnej. Masaż łydek sprawia mi … duży ból, ale pomaga. Lecz normalnie u masażysty muszę się tylko skupić na tym, aby nie spinać mięśni. Na statku masażystę zastąpiły dwie 1,5l butelki z zamrożoną wodą, a katem musiałem być sam. Lodowe okłady to czysta przyjemność. Morsy wiedzą, o czym mówię. Ważne, że pomogło i mogę trenować dalej…
Do zobaczenia na szczecińskich trasach biegowych.
Pozdrawiam
Kamil Tarnowski
P.s. 19. stycznia powinniśmy być w stoczni w Dubaju. Trochę tam postoimy, więc jak będzie opcja pobiegać, to podeślę jakąś fotorelację.
Życzę Wszystkim satysfakcji z wykonanych treningów i uzyskanych wyników na zawodach.